Sesja ślubna na Islandii

Rafał Czepiński - fotograf z Rzeszowa podczas sesji na Islandii

Cześć!

Tym wpisem chciałbym zabrać Was ze sobą do niezwykłej krainy, o której odwiedzinach marzyłem od dawna. Islandia – wyspa wręcz magiczna, tak bardzo inna od krajów zazwyczaj wybieranych jako miejsce sesji ślubnej. Cieszę się że mogłem to marzenie spełnić razem z Patrycją i Damianem, którzy żyjąc tam na co dzień opowiedzieli i pokazali jak wygląda codzienność mieszkańców. Dziękuję im w tym miejscu za zaufanie, gościnność i wspólnie spędzony czas.

Poniżej mała część tego, co udało nam się wspólnie stworzyć.

Jak wygląda sesja ślubna na Islandii? Jak się przygotować?

Islandia słynie z zapierających dech, wręcz nierealnych krajobrazów i kapryśnej pogody, warunków zmieniających się niezwykle dynamicznie. Jeśli jest ładnie, to nie ma gwarancji że za 30 minut nie zacznie się ogromna ulewa z silnym wiatrem. I na odwrót rzecz jasna. Trzeba więc uzbroić się w cierpliwość, przygotować na wszelkie ewentualności. Jako że nie jestem pasjonatem górskich wypraw, sprzętu miałem niewiele – stąd konieczne zakupy odpowiedniej odzieży, opracowanie konceptu ochrony sprzętu w ekstremalnych warunkach itd. Chciałem być przygotowany na wiatr, chłód, opady deszczu i sporą wilgotność powietrza.

Sesja ślubna zagraniczna na Islandii

Oglądając jeszcze w domu zdjęcia tamtych miejsc, w głowie układa się koncepcja nostalgicznych kadrów, zestawienia podniosłego uczucia dwojga ludzi z nieco ponurym, smutnym, niepokojącym krajobrazem. Miały to być zdjęcia pełne zadumy, połączenia potęgi natury i obecności człowieka. Ale nie dominującej obecności – bo na Islandii (jak już chyba mało gdzie) człowiek jest tylko gościem przyrody. Bardzo, bardzo to czuć w tym miejscu. Taka miała być koncepcja sesji, z takim nastawieniem leciałem. Oj jakże ja się bardzo myliłem… Ale o tym poniżej.

Wylot wieczorem z Krakowa i po ponad 4 godzinach lotu jestem w Rejkiawiku. Późną nocą, przy regionalnym piwie, planujemy pierwszy dzień zdjęć.

Sesja ślubna na Islandii - przygotowania

Reynisfjara – pięknie i niebezpiecznie

Jestem zaskoczony – jest słonecznie, ciepło. Najczęściej powtarzane przeze mnie zdanie tego dnia to: „zbyt ładna ta pogoda”. Brzmi niedorzecznie? W kontekście planów jakie miałem co do kadrów, zdecydowanie nie. Zaczynamy od jednego z najbardziej popularnych miejsc: a więc czarnej plaży i bazaltowych skał w Reynisfjara. Letnia wręcz pogoda przyciągnęła sporo turystów, wyzwaniem więc było znalezienie „swojego kawałka” plaży, skał. Miejsce w którym działaliśmy jest bardzo niebezpieczne ze względu na silne fale, które już niejednego fotografa wciągnęły… Ale tego dnia woda była spokojna.

Sesja ślubna na Islandii - Reynisfjara

Po kilku pierwszych wykonanych zdjęciach zaczyna docierać do mnie że mam okazję przywieźć z Islandii zdjęcia inne niż wykonuje się tu zazwyczaj. I nagle „zbyt ładna pogoda” szybko przestaje być problemem, a staje się okazją! Damian – jak widać na powyższym zdjęciu – też to dostrzegł ;)

Wodospad Skógafoss i tradycyjne domki islandzkie

Warunki do zdjęć trudne: ostre słońce, ogromne ilości turystów, woda z wodospadu bryzgająca w naszym kierunku. Wykorzystaliśmy tęczę która bez problemu tworzy się w takich warunkach, po czym udaliśmy się do pobliskiej tradycyjnej zabudowy mieszkalnej. Niskie, ciemne domki, porośnięte trawą. Obok był jeszcze jeden wodospad, którego nie chcieliśmy ominąć. Ten dzień zakończyliśmy po wielogodzinnej jeździe, pięknym (acz okropnie zimnym) zachodem słońca.

Czarny kościółek Búðakirkja

Oglądając w młodości teledysk Guns N’ Roses „November Rain”, wyobrażałem sobie, że kiedyś jak Slash zagram w podobnym klimacie, pod podobnym kościółkiem. Grać na gitarze się nie nauczyłem (może to i lepiej dla muzyki), ale jakaś tam resztka dziecięcego marzenia została. Udało się, gdyż na Islandii można kilka takich spotkać. Jest to też fajny motyw do zdjęć ślubnych, a do tego (wreszcie!) zepsuła się pogoda. Całość pięknie współgrała tworząc specyficzny klimat.

Bonus: sesja rodzinna u podnóża góry Kirkjufell

Na koniec wspólnej przygody, postanowiliśmy jeszcze zrobić kilka szybkich zdjęć rodzinnych, u podnóża chyba najsłynniejszej góry na całej wyspie – Kirkjufell. Tam, kolejnym pięknym zachodem słońca, zakończyliśmy dwudniowy, intensywny czas zdjęć. Ale nie był to koniec mojego pobytu na Islandii! Zrealizowałem jeszcze 2 sesje, które pojawią się wkrótce na blogu.

Czy tęsknię za Islandią? Oczywiście! Czy wrócę? Mam nadzieję że tak :)

Średnia ocen: / 5. Głosów:

Brak ocen


880 630 630